poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 8

Nie wiedziałam w co się ubrać. Przyjeżdżając tu, nie miałam w planach imprezowania, a tym bardziej nie z chłopakami z One Direction. Na szczęście mama wcisnęła mi czarno kremową sukienkę i buty na obcasie w razie czego. Dobrze zrobiła, inaczej musiałabym coś kupić, albo pożyczyć od cioci.
Wera oczywiście lamentowała, że nie ma się w co ubrać, chociaż miała dużo więcej ubrań nadających się na imprezę niż ja.
Ostatecznie ja założyłam czerwone rurki, czarne buty na obcasie i jakąś bluzkę, a Wera czarną sukienkę i kremowe obcasy. Jak dla mnie to była lekka przesada, ale Wera upierała się, aby się trochę wystroić.
- Już nie mogę się doczekać! - blondynka wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Zerknęłam na nią.
- Czego niby? - założyłam drugiego buta i podparłam się ramieniem o ścianę.
- Jak to czego? - posłała mi oburzone spojrzenie i zaśmiała się. - Tego, jak znowu zobaczę Nialla! - westchnęła rozmarzona. Ona naprawdę się w nim zakochała. To nie była zwykła wakacyjna miłość. Inaczej poznałaby chłopaka i po powrocie do Polski nigdy więcej by o nim nie usłyszała, a Nialla miała obserwować i patrzeć jak szczęśliwy będzie przy boku innej dziewczyny.
Wywróciłam oczami i zaśmiałam się.
Tym razem uparłyśmy się, że przyjedziemy taksówką i żaden z chłopaków ma się nie fatygować.
Już po piętnastu minutach drogi byłyśmy na miejscu. Przed domem nie było żadnych aut, co nas zdziwiło, bo podobno miało przyjechać paru znajomych chłopaków.
Zanim zdążyłyśmy dojść do drzwi, one już się otworzyły, a w progu stanął Liam, który właśnie kończył zapinać swoją koszule. Przywitał nas wesołym uśmiechem i wpuścił do środka.
Wewnątrz było za cicho, jak na imprezę. Pozbyłam się kurtki i zerknęłam na Liam'a.
- Jesteśmy pierwsze? - uniosłam brwi. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w stronę salonu. Spojrzałam na Werę. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i poszła za Liam'em. Westchnęłam i ruszylam za nimi.
W salonie nie było nikogo oprócz chłopaków, a to przecież miała być mini impreza. Na stole stało kilka butelek z napojami i z alkoholem, oraz oczywiście jedzenie, bez którego Niall by nie przeżył. Rozejrzałam się i zatrzymałam wzrok na Harry'm, który przez cały czas się uśmiechał.
- Kiedy przyjdzie reszta osób? - uniosłam brwi. Louis uśmiechnął się szeroko.
- Właściwie, to tylko wy będziecie. - potarł dłonią o dłoń i zabawnie poruszał brwiami. Weronika zmrużyła oczy i posłała Niallowi pytające spojrzenie. Blondynek wzruszył ramionami z niewinnym uśmieszkiem i podszedł bliżej, by nas przywitać.  Za chwilę to samo uczyniła cała reszta. Kiedy przyszła kolej' Harry'ego, moje serce zabiło szybciej. Wystarczyła mi myśl, że będzie bliżej, a już wariowałam. Czy to był początek zakochania, a może już byłam zakochana? Na razie nie chciałam o tym myśleć.
Loczek cmoknął mnie w policzek i odsunął się z zadowolonym uśmiechem.
Zayn podszedł do szafki przy telewizorze i wyjął z niej jakąś płytę.
- Gramy na playstation w Dance Star? - brązowooki wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Wszystkim ten pomysł się spodobał. Chłopaki włączyli co potrzeba, ustawili grę tak jak powinna być i zerknęli na nas.
- No to kto pierwszy? - Liam uśmiechnął się szeroko. - Wera, Ada? - uniósł brwi.
Zmarszczyłam czoło. Nie chciałam iść na pierwszy ogień.
- Może najpierw wy zatańczcie, my zobaczymy jak w to się gra i w następnej kolejce zagramy. - Wera przytaknęła mi. Przed telewizorem ustawił się Lou z Zayn'em. Wybrali jakąś piosenkę i zaczęli tańczyć. Szczerze mówiąc, nie bardzo zwracałam uwagę na to, jak  się w to gra i jakie są zasady, częściej obserwowałam sylwetki chłopaków. Tyłek Louisa na żywo wygląda jeszcze lepiej. Śmiałam się sama z siebie, ale nie potrafiłam się temu oprzeć.
Z boku stał Niall z Liamem, co chwila komentowali 'taniec chłopaków' a Harry usiadł na bocznym oparciu sofy i co jakiś czas zerkał w moją stronę.
Kiedy chłopaki skończyli, wszyscy zaczęli bić im brawo, a oni ukłonili się i uśmiechnęli dumnie. Zgodnie z obietnicą, teraz była kolej którejś z nas. Blondynek zbliżył się do Wery, złapał ją za dłoń i wyciągnął przed telewizor.
Zaśmiałam się cicho. Oni wyglądali ze sobą naprawdę fajnie, szkoda, że to wszystko miało skończyć się za półtora miesiąca.
Para zaczęła tańczyć i szło im dobrze. Ostatecznie wygrał Niall, przez to, że Wera ledwo skupiała swoja uwagę na tańcu, ale miał niewielką przewagę.
Teraz nadeszła moja kolej. Przy telewizorze ustawił się Harry z wesołym uśmieszkiem na twarzy. Wcale nie przeszkadzało mi, że to z nim będę tańczyć, chociaż byłam pewna że przegram.
Później tańczył jeszcze Liam z Louisem, Zayn z Harry'm i ja z Werą. Wymienialiśmy się tak partnerami, że prawie każdy tańczył z każdym, aż w końcu wszyscy mieli dość. Usiedliśmy na sofie. Lou odkręcił jedną z butelek z alkoholem, nalał chłopakom i spojrzał na nas pytająco.
- Nie chce was demoralizować, ale chcecie? - uniósł brwi. To nie był nasz pierwszy raz, więc bez wahania się zgodzilyśmy, a  chłopak podał nam kubeczki.
Siedzieliśmy, śmialiśmy się i piliśmy. Wszyscy byli trochę 'wcięci', jednak chyba najbardziej upił się Louis. Chwiał się na boki, nawet jak siedział, ale utrzymywał, że wcale nie jest pijany. Gdy próbował wstać, potrącił kubek z sokiem i wylał go prosto na mnie. Musiałam wstać i szybko iść przepłukać koszulkę, poza tym kleiła mi się cała ręka.
Poszłam do łazienki. Spokojnie obmywałam dłoń, kiedy usłyszałam otwierające się drzwi. Myśslałam, że to Wera, jednak gdy podniosłam głowę, w lustrze zobaczyłam Louisa. "Co on tu robi?" pomyślałam i zmrużyłam oczy. Chłopak uśmiechał się tajemniczo. Uniósł rekę i opuszkami palców zaczął wodzić po moim ramieniu.
- Louis co ty robisz? - zapytałam spokojnie. Wiedziałam, że jest pijany i nie jest świadomy tego co robi. Nie odpowiedział. Przeniósł palce na moja szyję. - Louis? - powtórzyłam. Odwróciłam się w jego stronę. Nie podobało mi się, to co on robi, ale jak widać nie miał zamiaru przestać. Przywarł do mnie prawie całą powierzchnią ciała. Wymruczał coś niezrozumiałego do mojego ucha i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Chciałam go odepchnąć, ale mimo wszystko był silniejszy. - Louis zostaw mnie! - wykrzyczałam na tyle głośno, że cała reszta na pewno to usłyszała.
- Wiem, że tego chcesz. - wybelłkotał i kontynuował to co zaczął. Powoli zsuwał ramionko od mojej koszulki, ale wtedy do łazienki wbiegł Harry i odciągnął go ode mnie.
Poczułam lekkie wstrząsy, jakby ktoś szarpał mnie za ramiona. Otworzyłam oczy, a to wszystko okazało się snem. Nade mną siedziała Wera i próbowała mnie obudzić. Było jeszcze rano a ja leżałam wygodnie w ciepłym łóżku.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i odetchnęłam.
- Dziwny sen..- opowiedziałam o wszystkim przyjaciółce i obie przyznałyśmy, ze Lou nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
Wszystko było jak w moim śnie. Ubrałyśmy się, Wera marudziła, że nie może się doczekać, dotarłyśmy do chłopaków taksówką, a drzwi otworzył nam Liam, kończący zapinać swoją koszule. To wszystko mnie przerażało.
Graliśmy na playstation, na szczęście nikt z nas nie upił się tak szybko, a Lou nie wylał niczego, w zamian za to, usiedliśmy wszyscy na podłodze i graliśmy w butelkę. Taki przebieg sprawy dużo bardziej mi się podobał.
Pierwszy kręcił Liam. Wypadło na Nialla. Chłopak miał wysmarować sobie policzek nutellą, co zrobił niechętnie bo przecież było to marnowanie jedzenia.
Tym razem kręcił Niall. Louis specjalnie zatrzymał butelkę tak, aby wypadło na Werę. To było oszustwo, ale w tym przypadku nikt nie protestował. 
- Pocałuj mnie. - Blondynek wyszczerzył się w szerokim i zadowolonym uśmiechu. Z ust Lou wydobyło się ciche "no nareszcie!" przez co wszyscy skierowaliśmy na niego wzrok.
- Ymm.. - dziewczyna zająknęła się. Na pewno w głębi duszy tego chciała, w końcu przyznała, że się w nim zakochała. Z każdą chwilą, gdy Wera zwlekała z pocałunkiem, mina Niala rzedła. Westchnęłam i szturchnęłam przyjaciółkę w ramię.
- No dawaj, zadanie to zadanie. - kiwnęłam głową w stronę Nialla. - Przecież go kochasz, Wera. - dodałam, ale już po polsku, tak, by chłopcy tego nie zrozumieli. Dziewczyna pokiwała głową i podeszła na czworaka do chłopaka, siedzącego naprzeciwko jej. Powoli zbliżała twarz do jego twarzy, aż w końcu ich wargi się zetknęły. Wyglądali razem  uroczo.
- Aww.. - jęknęełam, a potem zaśmiałam się. Harry zerknął na mnie i posłał mi zadziorny uśmieszek, kiwając przy tym głową. Miał jakiś plan, tylko jaki? Z powrotem przeniosłam wzrok na parę. Składali na swoich wargach czułe pocałunki i nie mogli się od siebie oderwać.
- Dobra gołąbeczki, starczy. - Louis zaśmiał się, a Wera niechętnie odkleiła się od Nialla. Opuszkami palców pogłaskał jej policzek, po czym dziewczyna wróciła na poprzednie miejsce obok mnie. Była cała w skowronkach, zresztą Niall też przez cały czas się szczerzył.
Teraz była kolej Wery na kręcenie butelką. Lou znowu złośliwie zatrzymał ją tak, że wypadło na mnie. 
- Licze na Ciebie! - chłopak uśmiechnął się znacząco, a dziewczyna kiwnęła głową. Co oni knuli?
- No więc Adżi, musisz spędzić z Harry'm.. - przerwała na chwilę, aby sprawdzić moją reakcję. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy może płakać. - .. tak zwane ' siedem minut w raju ' w jego pokoju. A co będziecie robić, to już wasza sprawa. - Spiorunowałam ją wzrokiem. Zrobiła to złośliwie. Dobrze wiedziała, jaką wielką słabość miałam do Styles'a i jak bardzo nie chciałam się w nim zakochać, a ona mi to utrudniała.
Loczek ochoczo podniósł się z podłogi i zmierzył mnie wzrokiem. Powoli wstałam, jeszcze raz rzucając swojej przyjaciółce wrogie spojrzenie i razem z Harry'm ruszyłam na górę. Gdy tylko weszliśmy do jego pokoju i zamknęliśmy drzwi, słychać było tupanie nóg na schodach i jakieś szepty pod drzwiami.
- Podglądają nas. - szepnął Harry, swoim aksamitnym głosem a ja cicho się zaśmiałam.
- To było do przewidzenia. - usiadłam na brzegu łóżka Harry'ego. Chłopak podszedł do drzwi i na klamce zawiesił jakąś plakietkę z nazwą hotelu i pewnie stąd też ją miał, tak, że zasłaniała dziurkę od klucza.
Odwrócił się w moją stronę i ruszył do łóżka. Usiadł obok, tak blisko, że nasze ramiona się dotykały.
- Co będziemy robić przez ten czas? - odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się. Spojrzałam na niego. Znów byliśmy tak blisko, jak wtedy w basenie, czy po bitwie na jedzenie. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam głowę w stronę drzwi. Chłopak cicho westchnął. Wszedł na łóżko i usiadł za mną, oplatając mnie nogami od tyłu.
- Co robisz? - chciałam się się obrócić w jego stronę, ale ułożył dłonie na moich ramionach i przytrzymywał je stanowczo, jednak delikatnie. Nachylił się nad moim uchem i szepnął.
- Zobaczysz. - czułam, że się uśmiecha. Odgarnął moje włosy na jedną stronę i zaczął opuszkami palców wodzić po moim ramieniu i karku, co przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Nie miałam siły protestować. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się tą cudowną chwilą. 
Czułam, jak nosem przejeżdża po mojej szyi i składa na moim ramieniu delikatny pocałunek. Drugą dłonią delikatnie masował moje drugie ramię. Chłopak zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę. Nie była to żadna z ich piosenek, bo na pewno bym ją rozpoznała.
Siedziałam, wsłuchując się w jego cichy, aksamitny głos i poddając się dotykowi ciepłych i delikatnych dłoni. To było coś wspaniałego, nie do opisania zwykłymi słowami. Trzeba było to poczuć. Złożył jeszcze kilka pocałunków na mojej szyi i karku, niestety musiał to przerwać. Do pokoju wparowała cała reszta "imprezowiczów", krzycząc, że czas minął. Zerknęłam na zegarek. Faktycznie, minęło już te siedem, krótkich minut. Przy nim czas leciał szybko, zdecydowanie za szybko.
Harry podniósł się z łóżka, a ja poprawiłam koszulkę i zrobiłam to samo. Wszyscy zeszliśmy na dół.
Graliśmy jeszcze kilka kolejek, w których Liam musiał pocałować Zayn'a, ja musiałam dać się nakarmić Louisowi, na co Loczek patrzył z oburzeniem, a Wera  tańczyła. W końcu wszyscy jednogłośnie stwierdziliśmy, że jest już to nudne i chłopaki włączyli muzykę.
Zaczęli prześcigać się w tym, kto zaprezentuje lepszy krok taneczny, a my się im przyglądałyśmy. Lou robił " Stop the traffic ", Liam " One, two, three flick ", Zayn i Harry tańczyli nie wiadomo co, a Niall wykonywał krok JLS.  Wyglądało to naprawdę zabawnie.
Reszta pobytu u nich minęła nam podobnie. Niektórzy się przekomarzali, Wera siedziała prawie cały czas Niallowi na kolanach, a Harry, gdy tylko przechodził obok, przejeżdżał opuszkiem palca po moim ramieniu, przyprawiając mnie tym o gęsią skórkę. On był  wspaniały i już dłużej nie mogłam trzymać się z daleka. Trudno, raz się żyje, najwyżej potem będę cierpiała. Po prostu nie dawałam rady. Przy nim było mi tak... lepiej.
Do domu odwiózł nas Liam, który jako jedyny nic nie wypił, ze względu na to, że ma tylko jedną nerkę. Kiedy przyszłyśmy, ciocia leżała już w łóżku, więc przywitała nas, nie wstając z niego.
Popędziłyśmy na górę. W międzyczasie, kiedy Wera brała prysznic, położyłam się na łóżku i weszłam na twittera. Tam aż huczało od tego, że chłopcy spotykają się z jakimiś dziewczynami. Mnóstwo naszych zdjęć krążyło po internecie. Były to ujęcia od tyłu, więc na szczęście nie było widać naszych twarzy, inaczej nie miałybyśmy życia.
Z ciekawości weszłam na profil Harry'ego, a tam widniał wpis : " Great day with Ada and Wera. I want more! xx ". Od razu posypało się do niego mnóstwo pytań kim jesteśmy i czy jesteśmy dla niego kimś ważnym. Nie odpisał, chociaż ciekawość mnie zżerała, co by odpowiedział.
Gdy Wera wróciła, ja poszłam się wykąpać. Przez cały czas myślałam o dzisiejszym dniu. Nadal czułam ciepłe palce Harry'ego na swoich ramionach, szyi i karku. Czułam jego oddech i zapach perfum. Zdecydowanie za bardzo zawrócił mi w głowie.
Ubrałam swoją ulubioną piżamę, z motywem pandy i wróciłam do pokoju. Wera leżała, wpatrując się w sufit. Intensywnie o czymś myślała, łatwo było zgadnąć o czym. Dla niej ten dzień był tak samo ekscytujący jak dla mnie, chociaż nie całowałam się z Harry'm, jego dotyk przyprawiał mnie o dreszcze.
Chyba obie byłyśmy pod zbyt wielkim wrażeniem dzisiejszego dnia, aby cokolwiek powiedzieć. Wymieniłyśmy się tylko uśmiechami.
Usnęłam, wpatrując się w bluzę Styles'a, wiszącą na oparciu krzesła.

--
Autorka. Coraz więcej się dzieje i będzie jeszcze ciekawiej (tak mi sie wydaje). :D Miałam dodać dopiero jutro, albo pojutrze ale ze wzgledu na to, że kilka osób bardzo mnie o to prosiło, rozdział jest już dzisiaj. :D

JEŚLI CZYTASZ, SKOMENTUJ.



niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 7.

Obudziłam się wcześniej od Wery. Nudziło mi się, nie miałam co ze sobą zrobić. Nie byłam głodna, a laptopa nie chciałam włączać, aby nie obudzić tego śpiocha. Leżałam w łóżku, rozglądając się po pokoju. Zatrzymałam wzrok na swojej kosmetyczce i wpadłam na pomysł. Potarłam dłonią o dłoń. Ostrożnie wysunęłam się z łóżka, z kosmetyczki wyjęłam czarny eyeliner i podeszłam do łóżka, od strony na której spała Weronika. " Jestem genialna" pomyślałam i cicho się zaśmiałam. Nachyliłam się w stronę przyjaciółki. Na jej czole, dużymi literami napisałam " kocham Nialla ", a na policzkach namalowałam jej kilka serduszek.
Odsunęłam się, aby zobaczyć swoje dzieło.
- Nie, to za mało. - szepnęłam i pokręciłam głową. Dopisałam jeszcze kilka razy imię Blondynka, napisałam że jest słodki i kochany, w efekcie czego Wera miała prawie całą twarz w wyznaniach miłosnych do Nialla. Nie obawiałam się, że mi się odwdzięczy, bo jest zbyt leniwa, żeby wstać wcześniej ode mnie.
Wyszczerzyłam się w zadowolonym uśmiechu. Schowałam "narzędzie zbrodni" do kosmetyczki i wróciłam do łóżka.
Dziewczyna obudziła się już pięć minut po tym, jak skończyłam tatuować jej twarz. Ciężko było mi się powstrzymywać od śmiechu, przez co dziewczyna patrzyła na mnie jak na debila.
- No co? - nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać. - Adżi o co ci chodzi?! - Podniosła się do pozycji siedzącej i lustrowała mnie wzrokiem. - Boże widzisz a nie grzmisz.. - Westchnęła i pokręciła głową z dezaprobatą. Ja po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Kiedy już udało mi sie uspokoić, przetarłam załzawione od śmiechu oczy i spojrzałam na przyjaciółkę z nadal rozbawioną miną.
- Spójrz w lustro. - wydukałam i znów się zaśmiałam.
- Yyy... - dziewczyna zmrużyła oczy i przez chwile patrzyła na mnie ze zdziwioną miną. Zerwała się z łóżka i pobiegła do łazienki, z której zaraz dobiegł wrzask. - Adżi ty cioto zabije cie!
Parsknęłam cichym śmiechem i schowałam się pod kołdrą. Kiedy przez dłuższa chwilę nie poczułam, żeby przyjaciółka coś planowała, wychyliłam głowę z pod kołdry. Dziewczyna stała z dwoma poduszkami w rękach i z łobuzerskim uśmieszkiem. Zrobiłam niewinną minkę, a ona zaraz mnie nimi zbombardowała. (...)
Później zjadłyśmy śniadanie i włączyłyśmy laptopa. Puściłyśmy sobie na cały głos piosenki One Direction i biegałyśmy po pokoju tańcząc i śpiewając jak dwie psycholki. W końcu padłyśmy na łóżka zmęczone. Zajęło nam to więcej czasu niż nam się wydawało, bo była już 16. Za godzinę mieli przyjechać chłopaki, więc zerwałyśmy się szybko i zaczęłyśmy szykować. Weronika przez pół godziny marudziła, że nie ma w co się ubrać, mimo, że szafa była pełna od jej ubrań. W końcu zdecydowała się na jakąś koszulę, rurki i trampki.  (...)
Parę minut po siedemnastej podjechał po nas Harry. Wsiadłyśmy do samochodu i już po kilkunastu minutach byłyśmy u chłopaków w domu.
Było tam trochę za cicho jak na nich, nawet zaczęło nas to martwić. Zerknęłam na Harry'ego z pytającą miną, a on wzruszył ramionami.
- Ej..- zaczęła Wera, ale niestety nie dokończyła, bo w tym momencie zza rogu wyskoczyła pozostała czwórka i obrzuciła nas poduszkami. Dołączył się do nich Harry. Nawet nie próbowałam się bronić, bo mieli przewagę liczebną, za to moja przyjaciółka próbowała im oddawać, przez co dostawała ze zdwojoną siłą. W końcu im się znudziło.
- Tak w ogóle, to cześć. - Wyszczerzył się Lou, a cała reszta pomachała. Parsknęłam śmiechem.
- Miłe powitanie, nie ma co. - wytknęłam im język, niczym mała dziewczynka i zdjęłam buty, oraz kurtkę. Weszliśmy do salonu.  Na stole znów stały miski z przekąskami, jednak znacznie mniej niż poprzedniego dnia. Przynajmniej byłam pewna, że znów nie rozpęta się wojna, bo Niall nie pozwoli na marnowanie tak małej ilości jedzenia.
- Mam pewien pomysł! - Louis oparł się o ścianę i spojrzał na każdego po kolei. Podszedł do sporego okna i odsunął zasłonę, ukazując w ten sposób ogród, znajdujący się za domem. Wskazał na basen. - Idziemy się kąpać!
Kąpać? Przy nich to chyba nie był najlepszy pomysł, poza tym nie wzięłyśmy strojów. Wera spojrzała na mnie z zakłopotaniem, a potem przeniosła wzrok na Lou.
- Ale my nie mamy strojów! - westchnęła i zmarszczyła nos. Louis pokręcił głową z szerokim uśmiechem.
- No tak, ale przecież macie.. - Urwał w połowie zdania. Ruszył w moim kierunku i stanął tuż obok. Zsunął kawałek koszulki z mojego ramienia i palcami chwycił za ramiączko od stanika. - .. bieliznę. Ewentualnie możecie się kąpać bez! - dokończył i wyszczerzył się w zadowolonym uśmiechu. Delikatnie strzelił z mojego ramiączka, a ja posłałam mu paraliżujący uśmiech.
- W sumie racja. - Wera pokiwała głową. Całej reszcie ten pomysł się spodobał, więc od razu zaczęli się rozbierać. Jednak ja się wstydziłam. Miałam się przy nich rozebrać? Ja? Nie jestem modelką z wybiegu, mam bardzo wiele niedoskonałości więc najzwyczajniej w świecie się wstydziłam.
Przyglądałam się, jak chłopaki pozbywali się ubrań. Co chwila przerzucałam wzrok z jednego na drugiego. Cóż, taki widok ma niewiele osób. Z każda kolejną chwilą mój uśmiech się poszerzał i nie potrafiłam tego opanować. Stało przede mną pięciu bogów, na dodatek w samych bokserkach. Coś wspaniałego! Zaśmiałam się w myślach.
Wszyscy, nie zwracając na mnie uwagi pobiegli na podwórko w stronę ogrodu. Westchnęłam i powlekłam się za nimi. Stanęłam w progu domu i przyglądałam się, jak po kolei skaczą do wody. Dopiero Harry zwrócił uwagę, że mnie nie ma. Wyszedł z basenu i podążył w moją stronę. Jego idealnie wyrzeźbiony tors, z którego ściekała woda przyprawiał mnie o dreszcze. Obawiałam się, że właśnie stoję z otwartą gębą i szeroko otwartymi oczami, ale to działo się mimowolnie.
Podszedł do mnie, ze zmarszczonymi brwiami.
- Czemu nie wchodzisz? - Uniósł jedną brew i spojrzał prosto w moje tęczówki. Nawet przez to miękły mi kolana. Przerażało mnie to, jak ten chłopak na mnie działa? Przecież nie mogłam zakochać się w Harry'm Styles'ie z One Direction. To była samobójstwo dla własnego serca. Ja niedługo miałam wyjechać, a poza tym on jest gwiazdorem, który może mieć każdą dziewczynę, jaką tylko zapragnie.
Westchnęłam, spuszczając wzrok. Gdybym nadal patrzyła w jego oczy, język by mi się plątał.
- No ja.. znaczy, wiesz.. - gestykulowałam rękoma, przez co Harry zaczął się śmiać, a ja razem z nim.
- Ty, znaczy wiem, ale co? - uśmiechnął się szeroko.
- Wstydzę się. - dokończyłam i zmrużyłam oczy. Styles westchnął. Chwycił za mój podbródek i delikatnie uniósł moją głowę do góry, by ponownie spojrzeć w moje oczy.
- Czego? - widać było w jego oczach dezaprobatę. Ale ja naprawdę się wstydziłam i nie mogłam z tym nic zrobić.
- Tak ogólnie. - zacisnęłam wargi w wąską linię.
- Ale wiesz, że nie będziesz tu stała? Nie ma takiej opcji. - Uśmiechnął się łobuzersko i potarł dłonią o dłoń. Widać było, że coś mu wpadło do głowy.
- Co ty kombinujesz? - Zaśmiałam się.
- Skoro nie chcesz się rozebrać, to wykąpiesz się w ubraniach! - wyszczerzył się. Podszedł bliże, , wziął mnie na ręce i z wesołym uśmiechem ruszył w stronę basenu. Próbowałam mu się wyrwać, prosiłam, żeby postawił mnie na ziemię, ale to nie skutkowało. Wszyscy przenieśli na nas wzrok. Z ust Louisa wydobyło się cicho "Uuum.", a cała reszta się zaśmiała. - To jak, gotowa? - Loczek zerknął na mnie z uśmiechem. Pokręciłam przecząco głową, licząc, że może zrezygnuje ze swoich zamiarów. Nadzieja matką głupich. Nim się obejrzałam, znajdowałam się już w wodzie, a Harry przyglądał mi się z tryumfalnym uśmiechem. Przetarłam twarz i odgarnęłam przyklejające się do czoła włosy.
Zaczęliśmy się chlapać. Louis czasem wciągał kogoś pod wodę. Sama kilka razy padłam jego ofiarą. W końcu nałykałam się tyle wody, że musiałam chwilę odetchnąć. Podpłynęłam do ścianki basenu. Właśnie przecierałam oczy, do których też dostało się mnóstwo wody, kiedy usłyszałam obok siebie ten cichy i seksowny głos. To był Harry. Otworzyłam oczy. Chłopak był tuż przede mną, nawet bardzo blisko.
- Czemu odeszłaś? - uśmiechnął się. Jego uśmiech mnie rozbrajał za każdym razem. Oparł jedną dłoń o ściankę basenu po mojej lewej stronie i zaraz dołączył do niej drugą, tylko że po prawej, tak, że teoretycznie oplatał mnie ramionami.
- Bo... - zaczęłam. Przy nim nie potrafiłam nawet wydusić z siebie kilku słów. Odkaszlnęłam, aby czasem nie pomyślał, że to on doprowadza mnie do takiego stanu, chociaż właśnie tak było. Nie musiał tego wiedzieć. Nie musiał wiedzieć jak cholerną słabość mam do niego. - Bo zakrztusiłam sie wodą i musiałam na chwile odejść, rozumiesz. - Kiwnął głową. Zbliżał się. Bardzo powoli, jednak był coraz bliżej. Ciepło bijące od jego ciała sprawiało, że dostawałam dreszczy. Wiadome było, do czego zmierza, ale bałam się. Bałam się, że mu się nie spodoba.
Niestety do niczego nie doszło. Louis ze swoim wspaniałym wyczuciem czasu musiał nam przeszkodzić. Tym razem Harry padł jego ofiarą. Chłopak chwycił Loczka za nogi, wciągając go pod wodę i w ten sposób odciągając go ode mnie. Westchnęłam.
Naszykowałam się już mentalnie na ten moment, ale on jak zwykle musiał nam przeszkodzić. Kiedyś go zabije. Zaśmiałam się sama do siebie. Kiedy Harry się wynurzył, posłał mi przepraszający uśmiech.
Wszystkim było już zimno, więc wyszliśmy z wody. Chłopaki od razu pobiegli do domu, a ja z Werą powoli zmierzałyśmy do środka.
- Jak Niall? - zerknęłam na przyjaciółkę. Dziewczyna westchnęła rozmarzona. To już było dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Zaśmiałam się. - A szczegóły? - Wera spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- Pocałował mnie. - skwitowała krótko. Przyłożyłam dłonie do policzków a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Jeśli ona była szczęśliwa, to ja też.
- Jak to? Ale jak? Tak no wiesz.. - Zaśmiałam się. - Czule, namiętnie? - Poruszałam brwiami. Przyjaciółka szturchnęła mnie w ramię.
- To był zwykły buziak. To znaczy niezwykły, bo z nim.. Nawet nie wiesz co ja wtedy czułam! - zaśmiała się. Zayn wyjrzał przez drzwi.
- No idziecie? - pokiwałyśmy głową i wbiegłyśmy do środka. Chłopaki od razu podali nam ręczniki. Owinęłam się nim. Byłam cała mokra, a razem ze mną moje ciuchy. Jak ja miałam teraz wrócić do domu? Wszyscy pozakładali już swoje ubrania, a ja trzęsłam się z zimna.
Loczek podszedł do mnie z czułym uśmiechem.
- Chodź, dam ci coś swojego. Przecież się przeziębisz. - chwycił za mój nadgarstek i pociagnął mnie w stronę schodów. Wera posłała mi pytające spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się szeroko. Reszta chłopaków rozsiadła się na sofie. Włączyli jakiś film i obżerali się przekąskami.
Weszłam za Harrym do jego pokoju. Był ładnie urządzony, ale nie przesadnie. Stanęłam na środku pomieszczenia, a Loczek grzebał w szafie, w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Miał więcej ubrań niż niejedna dziewczyna. W końcu wyciągnął z szafy dresy i bluzę.
- To powinno w miarę pasować.  A mokre ubrania zostaw w łazience, odbierzesz kiedyś tam. - podał mi ubrania i posłał uśmiech. - Pomóc ci? - wyszczerzył się. Zmrużyłam oczy i spiorunowałam go spojrzeniem.
- Naprawdę potrafię się ubrać. - zaśmiałam się. Chłopak zrobił smutną minę i wyszedł z pokoju. Zaczęłam się przebierać. Sciagałam z siebie koszulkę, kiedy drzwi uchyliły się,a  w nich pojawił się Harry.
- A może jednak potrzebujesz pomocy? - zrobił niewinną minkę.
- Harry! - krzyknęłam i chwyciłam poduszkę z łózka, a ona zaraz poleciała w stronę Styles'a.
- Dobra, dobra. Już idę. Ale gdybyś jednak potrzebowała pomocy, to wiesz gdzie mnie szukać!  - zaśmiał się i zamknął drzwi. Słychać było jak schodzi na dół, więc mogłam spokojnie się przebrać. To nic, że nogawki spodni były za długie, a one same dużo za luźne, zresztą tak jak i bluza. Ale były JEGO i nim pachniały.
Zeszłam na dół. Oczywiście Louis musiał skomentować mój wygląd, nie mógł się powstrzymać.
Usiadłam na sofie pomiędzy Zayn'em i Liam'em i wbiłam wzrok w ekran telewizora.
Czasami zerkałam w kierunku Harry'ego, zresztą on też to robił. Posyłaliśmy sobie wtedy uśmiech i z powrotem wbijaliśmy wzroki w telewizor.
Przy nich czas leciał naprawdę szybko. Jeszcze niedawno wchodziłyśmy do ich domu, a już kończył się film i było parę minut po 22. Czas się zbierać. Podniosłyśmy się z sofy i poszłyśmy do korytarza, a chłopaki za nami.
- Jutro robimy imprezę. Będzie kilku znajomych. Wpadniecie? - odezwał się Zayn, a na twarzach całej reszty pojawił się uśmiech. Czemu nie?
- Jasne. - odpowiedziałyśmy równo z Werą i zaśmiałyśmy się.
Harry odwiózł nas do domu. Na szczęście moja ciocia była naprawdę bardzo ugodowym człowiekiem, więc nie była zła, że wracamy tak późno. Powiedziałyśmy jej o jutrzejszej imprezie, zgodziła się bez problemu.
Później, gdy już leżałyśmy w łózkach, ja przytulałam się do bluzy Harry'ego. Pachniała tak pięknie..
- Adżinek.. - zaczęła Wera. - Chyba się zakochałam. - westchnęła i schowała twarz w dłoniach. Pogłaskałam jej ramię. Cóż mogłam powiedzieć? Chyba czułam to samo.
Leżałyśmy chwilę w ciszy, aż w końcu usnęłyśmy.


--
Autorka. Na wiele próśb, dodaję już 7 rozdział. Ciesze sie, że mam coraz więcej komentarzy, no i już ponad 1000 odwiedzin bloga! Jednak byłoby mi jeszcze milej, gdyby tych komentarzy było więcej. :D



piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 6.


Dzisiaj był ważny dzień. Może dla niektórych nie byłby ważny, ale dla nas tak. To dzisiaj miałyśmy odwiedzić chłopaków w ich domu, który na pewno był zachwycający.
Wczoraj ustaliliśmy, że któryś z nich po nas przyjedzie. Oczywiście na początku upierałyśmy się, że możemy same przyjść i nie muszą się fatygować, ale ich ośli upór wygrał, poza tym my nie mogłyśmy dawać długo się przekonywać.
Od samego rana chodziłyśmy w kółko, a czas dłużył nam się strasznie. Każda minuta była godziną, a godzina całą wiecznością. Rozmawiałyśmy z naszymi przyjaciółkami na skype, pierwszy raz od dnia, w którym tu przyjechałyśmy. Jeszcze o niczym nie wiedziały, a teraz gdy im powiedziałyśmy, nie chciały nam na początku uwierzyć. Obiecałyśmy, że zrobimy sobie z nimi zdjęcie i wtedy nam uwierzą.
Byłyśmy umówione z nimi na godzinę 17. Kiedy wybiła 16, obie zaczęłyśmy biegać po domu, aby zdążyć się wyszykować. Na szczęście ubrania wybrałyśmy już dużo wcześniej, inaczej na pewno byśmy nie zdążyły.
Równo o siedemnastej, przed domem zabrzmiał dźwięk klaksonu. Byłyśmy już gotowe, więc tylko ubrałyśmy buty, kurtki i wyszłyśmy. Za kierownicą siedział Louis, a na miejscu pasażera Liam. Wsiadłyśmy na tylne siedzenia, a Lou niemal że od razu ruszył, nawet się z nami nie witając. Liam spojrzał tylko w lusterko i posłał nam uśmiech. Przez całą drogę jechaliśmy w ciszy. Chłopaki wymieniali tylko spojrzenia, a my byłyśmy zbyt zachwycone tym wszystkim, żeby cokolwiek powiedzieć. Jak do tej pory tylko mogłyśmy marzyć o tym, żeby odwiedzić chłopaków, a teraz? Siedzimy w aucie z Louisem i Liamem i właśnie jedziemy do ich willi. Dopiero gdy parkowaliśmy przed ogromnym domem, Louis zerknął w lusterko i wyszczerzył się w pełni zadowolenia.
- Niall kupił pełno solonych Lays'ów, a wcale ich nie lubi. - Mówiąc to, zerkną na Werę z rozbawioną miną, a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. - A Harry.. - przeniósł wzrok na mnie. Spojrzałam w lusterko, by zobaczyć jego minę. Chłopak zaśmiał się cicho. - Przygotował całą masę horrorów do obejrzenia, a przecież on zawsze się boi. - Doszedł nas cichy śmiech Liama. Posłałam Lou paraliżujące spojrzenie. Auto zatrzymało się. Razem z Werą równocześnie opuściłyśmy samochód. Na widok tego domu ciężko było kryć zaskoczenie, był ogromny i naprawdę ładny. Wera rozchyliła usta z wrażenia, zresztą moja mina pewnie wyglądała podobnie.
Ruszyłyśmy za chłopakami w kierunku drzwi, a zanim któryś z nich zdążył nacisnąć na klamkę, drzwi otworzyły się a w nich stanął Niall. W jego oczach zapaliły się jakieś radosne iskierki na nasz widok, a raczej wtedy, gdy zobaczył Werę. Ona też była wniebowzięta.Wiedziałam, że ubóstwia Nialla, a teraz już konkretnie była nim zauroczona. Bałam się tylko, że to wszystko będzie ją bolało, gdy wyjedziemy z Londynu i wrócimy do Polski. Wtedy wszystko zniknie. Nie będzie chłopaków. Westchnęłam.
- Cześć dziewczyny! - Blondynek posłał nam wesoły uśmiech i odsunął się na bok, abyśmy mogły wejść do środka. Już sam korytarz powalał swoim wystrojem. Obawiałam się, że reszta domu będzie jeszcze piękniejsza.
Zdjęłyśmy buty i kurtki. Poszłyśmy za chłopakami do salonu, skąd dochodziła cicha muzyka. Pomieszczenie było ogromne. Duża sofa stojąca po środku, po boku jeden fotel. Na ścianie wisiał telewizor plazmowy, a pod nim stały głośniki i jakiś sprzęt. Półki z płytami, książkami.  Na stole przy sofie leżała sterta pudełek z filmami, na widok których uśmiechnęłam się nikle, a obok nich stały jakieś talerze i miski z przekąskami.
Podeszłam do sofy i przejechałam po niej opuszkami palców. Wera od razu rozsiadła się i ostrożnie wodziła wzrokiem za Niallem, który jeszcze donosił jakieś jedzenie.
- Kociaku! - Wykrzyknął Lou, kierując głowę w stronę schodów. Powiodłam za nim wzrokiem, a wtedy zobaczyłam Harry'ego, który właśnie wychodził z pokoju z koszulką w dłoni. Uśmiechnął się na nasz widok. Louis przeszedł obok mnie, cicho się śmiejąc, a ja ciągle wpatrywałam się w Loczka. Obawiałam się, że z wrażenia otworzyłam usta, ale nie mogłam się powstrzymać. Jeden niesforny kosmyk opadał mu na czoło, do tego jego piękny uśmiech i idealnie wyrzeźbiony tors. Ideał. Wera przyglądała mi się ze zdziwioną miną, ale gdy tylko spojrzała w stronę Harry'ego, jej wyraz twarzy był podobny. Dopiero kiedy Loczek założył koszulkę i zszedł na dół, ocknęłam się i odwróciłam wzrok.
Widać było, że Harry był zadowolony z mojej reakcji. Podszedł do mnie z wesołym uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - Jedną dłoń położył na moim biodrze. Pocałował mój policzek w geście powitania i odsunął się z nadal tak samo zadowoloną miną. Przywitał się też z Werą.
Wszyscy zebrali się już w pokoju. Niall usiadł obok Wery i od razu zaczął coś zjadać, zagadując przy okazji do blondynki. Liam z Zaynem przekomarzali się na sofie, obok Nialla i Weroniki. Lou szeptał coś na ucho Harry'emu, a ten uśmiechał się szeroko.
- To jak? Oglądamy filmy, czy co robimy? - Loczek uniósł brwi. Louis z łobuzerskim uśmieszkiem podszedł do szafki i wyciągnął z niej album ze zdjęciami.
- Ja mam lepszy pomysł! - pomachał albumem w górze i spojrzał na mnie.  - Ada? Wera? - zerknął na mnie, a potem na moją przyjaciółkę i otworzył album na pierwszej stronie. - Macie ochotę na pooglądanie kompromitujących zdjżć Kociaka? - Wyszczerzył się. Mina Harry'ego zżedła. Posłał Louisowi paraliżujące spojrzenie i ruszył w jego stronę. Próbował odebrać Lou album, jednak on był sprytniejszy i rzucił mi go. Oczywiście z moją koordynacją ledwo udało mi się go złapać. Album otworzył się mniej więcej po środku, a na stronie widniało zdjęcie młodego Harry'ego z czapką jakby parasolką. Nie chciałam mu sprawić przykrości, więc starałam się stłumić śmiech, ale w końcu nie wytrzymałam. Loczek podszedł do mnie z miną małego, naburmuszonego dziecka, zabrał mi album zatrzasnął go i odłożył na poprzednie miejsce. Chłopaki już skręcali się ze śmiechu na sofie, a Niall z Wera nie wiedzieli o co chodzi, bo byli zajęci sobą.. i jedzeniem.
Miałam ochotę podejść do Harry'ego i go przytulić, aby na jego ustach pojawił się ten rozbrajający mnie kompletnie uśmiech. Nogi same poniosły mnie w jego stronę,  a na jego ustach pojawił się nikły uśmieszek, który z powrotem przeistoczył się w naburmuszoną minę.  W ostatniej chwili powstrzymałam się od przytulenia Loczka, co widocznie mu się nie spodobało i tylko pogłaskałam jego ramię, pierwszy raz tak naprawdę patrząc mu w oczy.
- No już, uśmiechnij się gburze! - Zaśmiałam się cicho, a Harry sparaliżował mnie wzrokiem, jednak po chwili też się zaśmiał.
- Mam jeden warunek. - Drugi raz spojrzeliśmy się sobie w oczy. Uniosłam obie brwi, robiąc przy tym rozbawioną minę, a Loczek utrzymywał poważny wyraz twarzy. Westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam głową z dezaprobatą. 'Ciekawe co wymyślił?' pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Niech ci będzie. - Harry słysząc moją odpowiedź, palcem wskazującym pokazał na swój lewy policzek. Z tyłu dobiegł mnie cichy chichot któregoś z chłopaków, a Harry wyszczerzył się w dumnym uśmiechu. Nie miałam wyjścia, a poza tym - czemu miałabym nie pocałować Harry'ego Stylesa? Może nigdy więcej nie będę miała okazji.
Zaśmiałam się krótko i zbliżyłam się do Loczka. Do moich nozdrzy dotarł intensywny i przyjemny zapach jego perfum. Musnęłam wargami jego ciepły i gładki polik, a chłopak zaraz przełożył palec na drugi policzek. Ponownie musnęłam jego policzek, tym razem prawy. Odsunęłam się o niewielki krok. Loczek spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem. Tym razem palec wylądował na jego różowych wargach.
- Nie przeginaj! - zaśmiałam się i wbiłam dwa palce w bok chłopaka. Pociągnął nosem, ze smutną miną.  - Nie, nie, nie. Tym razem się nie nabiorę. - Wytknęłam mu czubek języka i wszyscy równocześnie się zaśmialiśmy. Właściwie nie wiem czemu odmówiłam. Przecież od zawsze o tym marzyłam, a na żywo, jego idealne, zaróżowione wargi kusiły jeszcze bardziej niż na zdjęciach. "Ale z Ciebie debil, brawo Adżi" pomyślałam i cicho westchnęłam.
Louis pociągnął mnie na sofę i usadził mnie obok Zayna i Liama. On, razem z Harrym usiedli na podłodze. Loczek siedział tuż przede mną. Odchylił głowę do tyłu i z wesołym uśmiechem pomachał do mnie. Zaśmiałam się cicho. Louis zerknął na nas i pokręcił głową.
- Dobra gołąbeczki, oglądamy film. - Harry posłał przyjacielowi piorunujące spojrzenie i wbił wzrok w ekran telewizora, gdzie wyświetlany był już pierwszy horror.
Zayn puknął Nialla w ramię, który ciągle rozmawiał z Werką i powiedział mu, aby się uciszył i skupił na filmie. Zerknęłam na parę "blondynków" i uśmiechnęłam się sama do siebie. Naprawdę cieszyło mnie to, że Wera dobrze dogaduje się z Niallem i chyba oboje przypadli sobie do gustu. Lubiłam żyć ze świadomością, że ktoś dla mnie bliski - mój przyjaciel jest szczęśliwy.
Wszyscy siedzieli w skupieniu, oglądając film, a  ciszę przerywało tylko ciche chrupanie. Jak można było się domyśleć - to Niall i Wera wyżerali zawartość misek.
Film powoli się rozkręcał. Wera przy straszniejszych scenach zakrywała oczy, z czego chichotał Niall, Zayn z Liamem się przytulali, a Harry ściskał rękę Louisa, który dumnie siedział i wpatrywał się w ekran. Ja się nie bałam, zresztą tak jak i Niall, który bawił się jedzeniem. Właśnie naciągał żelka, puścił go z jednej strony a ten wystrzelił i trafił w telewizor. Wszyscy odwrócili głowy w jego stronę. Blondynek zrobił niewinną minę, za to Louis potarł dłonią o dłoń i sięgnął po garść popcornu.
- Bitwa? - zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć na propozycję chłopaka, rzucił popcornem w nadal tulących się Liama i Zayna. Chłopaki poderwali sie z sofy, wzięli garści popcornu i wyszczerzyli się. Liam ruszył w  pogoni za Louisem, a Zayn obrzucił mnie i Harry'ego. Tak właśnie rozpętała się wojna. Jedyne co zostało na stole to bita śmietana. Właściwie nie wiem do czego ona tu była. Chwyciłam ja i schowałam się za sofa, obserwując jak Weronika z Niallem obsypując się nawzajem Lays'ami.  Myślałam, że jestem bezpiczna. Liam nadal ganiał Louisa i dołączył się do nich Zayn. Para blondynków była zajęta sobą, ale gdzie był Harry? Kiedy chciałam się obrócić, zostałam zbombardowana kilkoma żelkami. Przed sobą zobaczyłam szczerzącego się Loczka, z kolejną porcją żelek w dłoniach. Moją jedyną bronią była bita śmietana. Szybko podniosłam się z podłogi i odrzuciłam korek od śmietany. Loczek zaczął cofać się do tyłu, a ja z łobuzerskim uśmiechem szłam w jego kierunku. W końcu pole do manewru się skończyło, a Harry oparł się o ścianę. Podeszłam bliżej, nawet bardzo blisko. Poczułam się dokładnie jak w dniu, kiedy przycisnęłam go do samochodu. Potrząsnęłam buteleczką ze śmietaną i opryskałam mu nią policzek, a potem zrobiłam mu wąsy. Loczek nabrał trochę śmietany na palec i przejechał mi nim po policzku. Uśmiechnęłam się szeroko. Harry nachylał się w moją stronę. Domyślałam się co planuje zrobić. Był tak blisko i z każda sekundą coraz bliżej. Czułam jego oddech na swojej twarzy, już prawie nasze usta się dotknęły, ale tą cudowną chwilę musiał przerwać Louis, który wbiegł do pokoju. We włosach miał pełno popcornu.  Szybko odsunęłam się od Harry'ego, a Lou chyba tego nie zauważył. Stał, wlepiając wzrok w podłogę, a przynajmniej tak nam się wydawało. Razem z Loczkiem podeszliśmy bliżej i wtedy zobaczyliśmy, w co tak naprawdę wpatruje się Louis z ogromnym uśmiechem. Wera, siedziała na Niallu i okładała go żelkiem po twarzy, a on tylko się śmiał. Po chwili do nas dołączył Zayn razem z Liamem. Wreszcie Blondynek miał dość i chwycił Weronikę za nadgarstki, przyciągając ją w ten sposób do siebie. Louis widząc to, odkaszlnął głośno i zaśmiał się. Był prawdziwym mistrzem w psuciu idealnych chwil. Moja przyjaciółka z zakłopotaną miną podniosła się z podłogi i poprawiła ubrania. To samo uczynił Niall.
- Proszę proszę, nie ma mnie pięć minut a tu już jakieś romanse. - Louis wyszczerzył się w zadowolonym uśmiechu. Liam szturchnął go w ramie.
Aby przerwać krepującą cisze, która nastała zaraz po słowach Lou, rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam.
- Ale tu syf.  - Wszyscy jednocześnie się zaśmiali. - Pomożemy wam posprzątać. - Zerknęłam na Harry'ego. Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Nie ma mowy. Sami sobie posprzątamy... - uśmiechnął się. - .. później. - dodał po chwili  zaśmiał się melodyjnie. Oczywiście się temu sprzeciwiłyśmy. Chłopcy upierali się przy swoim, ale w końcu zgodzili się i pozwolili sobie pomóc. Niall wygrzebywał szczątki jedzenia z sofy, Liam sprzątał miski, Louis z Zayn'em ogarniali drugi pokój, gdzie oni przetoczyli wojnę. Wera zbierała paczki po przekąskach a ja razem z Harrym zamiatałam. Po piętnastu minutach pokój wyglądał tak jak przed wojną. Niestety było już późno. Przy nich czas leciał niesamowicie szybko.
- Wpadniecie jutro? - Zapytał z nadzieją Niall, wpatrując się przy tym w Werę, kiedy się ubierałyśmy. Obie pokiwałyśmy głową.
- Jesli nas zaprosicie. - Zerknęłam na Harry'ego. Uśmiechnął się.
- Właśnie to robię. - chłopaki oparli się o ścianę w korytarzu i przyglądali się nam. - Jutro o tej samej porze. Przyjedziemy po was.
Pożegnałam się z chłopakami, poprzez przytulenie każdego, a na policzku Harry'ego dodatkowo złożyłam delikatny pocałunek. Lou wyszedł razem z nami, aby nas odwieść. Wsiadłyśmy do samochodu i już po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu. Pomachałyśmy Louisowi na pożegnanie. Chłopak nie odjechał do puki nie weszłyśmy do środka. Dzisiaj cioci nie było w domu, wyszła na jakąś imprezę organizowaną w pracy. Od razu popędziłyśmy na górę i opowiedziałyśmy wszystko przyjaciółkom na skype.

--
Autorka. Wow, już prawie 800 odwiedzin bloga. :D Ale skoro już wchodzicie, moglibyście skomentować. To naprawdę motywuje mnie do dalszego pisania. :)


czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 5.

Przez następne kilka dni dziwnym trafem ciągle spotykałyśmy chłopaków z One Direction. Oczywiście wcale nam to nie przeszkadzało, bo obie byłyśmy tym wszystkim zachwycone, chodziłyśmy ciągle uśmiechnięte i szczerzyłyśmy się same do siebie.
Wera była jeszcze bardziej zauroczona Niallem, niż była, kiedy go jeszcze nie znała. Nie było minuty, ani godziny, aby nie wspomniała o czymś, co jej powiedział, lub co zrobił, jak na nią spojrzał, jak się uśmiechnął. Miałam wrażenie, że Blondynka nawet ciągnie do mojej przyjaciółki, cały czas z nią rozmawiał i szedł tylko obok niej, pytał się jej o zdanie i dzielił się z nią przepisami na dobre jedzenie, bo oboje tak samo bardzo kochali jeść.
A Harry.. eh, musiałam przyznać, że całkowicie się w nim zauroczyłam. Milion razy czytałam dużo ciekawostek na jego temat, oglądałam filmiki z nim w roli głównej i już wtedy mogłam stwierdzić, że jest naprawdę wspaniała osobą, ale na żywo, był jeszcze wspanialszy. Zabawny, kochany i opiekuńczy. Czasami miałam wrażenie, jakby to był mój starszy brat, a nie Harry Styles z One Direction, ten którego kocham ponad życie. Szkoda, że to była miłość czysto platoniczna.
Jestem straszną niezdarą, więc przez te  dni, gdzie spotkaliśmy się przy London Eye i w sklepie z Conversami, gdzie kupiłam sobie jedna parę, czarnych trampek -  wiele razy się potknęłam o własne nogi, nie raz zrzuciłabym coś z półki, Harry zawsze ratował mnie z opresji - prawie jak mój własny Anioł Stróż, całkiem przystojny Anioł Stróż.
- Chyba nigdy nie zapomnę tego, gdy przewróciłaś tą stertę pudełek z trampkami. - Wera zaczęła się śmiać. Odkąd to się stało, codziennie wypominała mi to zdarzenie. - Ale widzisz, Harry pomógł ci poukładać. - Uśmiechnęła się łobuzersko,w zamian za co dostała lekkiego kopniaka w kostkę.
- Przestań. Ty lepiej popatrz jak Niall się na Ciebie gapi.- Uniosłam jedną brew, posyłając przy tym przyjaciółce nikły uśmieszek. Zmrużyła powieki, ale zaraz przyśpieszyła kroku, a raczej zaczęła skakać, czy iść tanecznym krokiem.Pokręciłam głową z dezaprobatą i ruszyłam za koleżanką. Zatrzymała się dopiero po kilkudziesięciu metrach, gwałtownie się odwróciła i chwyciła mnie za ramiona. Na jej twarzy malowało się podekscytowanie.
- Ale śmiesznie by było, gdyby oni się w nas zakochali, tak jak w tych wszystkich beznadziejnych opowiadaniach, które piszą 11 latki. - wyszczerzyła się, jednak widać było, że wcale nie przeszkadzałoby jej, gdyby właśnie tak się stało. Zresztą ja też nie miałabym nic przeciwko. Do tej pory tylko marzyłam, żeby ich zobaczyć, chociaż przez chwilę na nich popatrzeć, a teraz prawie codziennie spędzałam z nimi trochę czasu. Coś niesamowitego. Westchnęłam i pokiwałam głową.
- Wera, nie byłoby śmiesznie. - zrobiłam poważną minę, a Werze zniknął uśmiech z twarzy. Przez chwilę stałam w milczeniu. - Chyba bym się zesrała ze szczęścia, gdyby tak było! - chwyciłam blondynkę za policzki i parsknęłam wesołym śmiechem. Odsunęłam się o krok i zaczęłam okręcać się wokół własnej osi. - Może byłoby tak jak w moim śnie? Zaprosiliby nas do siebie, potem chodziłybyśmy do nich codziennie,w  końcu zostałybyśmy na noc, a ja rano obudziłabym się wtulona w Harry'ego. - Zatrzymałam się. Strasznie kręciło mi się w głowie, więc kiedy chciałam ruszyć do przodu, zatoczyłam kółko i zatrzymałam się dopiero na słupku od latarni. Were to bardzo rozbawiło i zaczęła skręcać się ze śmiechu. Potarłam swoje czoło, którym przyłożyłam w owy słupek, a wtedy w oczy wpadł mi różowo-biały napis "Milkshake". - Wera! - krzyknęłam z ogromnym entuzjazmem, a ona od razu zaczęła rozglądać się dookoła, myśląc pewnie, że znowu gdzieś tu są chłopcy. - W końcu znalazłyśmy! - Pokazałam kiwnięciem głowy na bar i chwyciłam przyjaciółkę za rękę. Pociągnęłam ją, zmuszając aby poszła za mną. W sumie prawie biegłyśmy, tak jakby zaraz ten bar miał zniknąć. Dotarłyśmy przed budynek całe zziajane. Wera popatrzyła na mnie groźnym wzrokiem.
- Kiedyś cie zabije, ale jak na razie za bardzo cie kocham. - równocześnie się zaśmiałyśmy. Popchnęłam drzwi i znalazłyśmy się w środku. W pomieszczeniu było tylko kilka dziewczyn i uśmiechający się pan za ladą. Podeszłyśmy do niego. Nie musiałyśmy się długo zastanawiać, jakiego shake'a weźmiemy, bo było oczywiste, że spróbujemy smaku stworzonego przez naszych 'mężów'. Zamówiłam dwa razy shake 1D. Kiedy pan nam je dostarczył, wzięłam swojego, a Wera przyglądała się jeszcze proponowanym deserom - jak to Wera. Upiłam kilka łyków, był naprawde bardzo dobry. Nabrałam jeszcze trochę do ust i  odwróciłam się w stronę wejścia. Prawie zakrztusiłam się zawartością moich ust. Gdyby nie to, że zawsze na miejscu zjawiamy się pierwsze, mogliby pomyśleć, ze ich śledzimy. Tak, znowu przed nami stała cała piątka chłopaków z One Direction. Dziewczyny siedzące przy jednym ze stolików, od razu się poderwały i podeszły prosić o autograf. Harry przyglądał nam się z uśmiechem.
Puknęłam Werę w bok.
- Oni mnie przerażają. - Zaśmiałam się cicho.
- Kto cie przeraża? - blondynka zerknęła na mnie, a ja kiwnęła głową w stronę chłopaków. Odwróciła się, a na jej twarzy od razu zagościł szeroki uśmiech. Louis wskazał dłonią na stolik pod oknem, zapraszając nas w ten sposób, abyśmy usiadły, a potem odwrócił się do fanek, które zaczęły ich napastować. Skierowałyśmy się z Werą do wskazanego stolika i zajęłyśmy miejsca na przeciwko siebie, przy oknie. Ukradkiem obserwowałam chłopaków, a szczególnie Harry'ego, przyłapując go przy tym czasem na zerkaniu w naszą stronę. W końcu po kilku minutach, gdy chłopcy rozdali autografy, zrobili sobie z dziewczynami masę zdjęć, dołączyli do nas. Zayn wepchnął Nialla obok Werki i sam usiadł obok niego, a obok mnie usiadł Lou, za nim Harry, a z boku stołu Daddy Direction, czyli Liam.
- Wiecie co? - odezwał się Lou i spojrzał na każdego po kolei. - Wpadliśmy na pomysł, a właściwie to Harry to zaproponował, abyśmy zaprosili was do siebie. - Wyszczerzył się w szerokim uśmiechu, a Harry szturchnął go kolanem pod stołem i sparaliżował spojrzeniem. Cicho się zaśmiałam, a dopiero po chwili dotarło do mnie, że oni właśnie zaprosili nas do siebie. Wera otworzyła szeroko oczy i uśmiechała się wesoło. Od zawsze o tym marzyłyśmy, więc na pewno nie zastanawiałybyśmy się długo. - Co wy na to? - Zerknął na Werę, a potem na mnie i uniósł brwi.  Chciałam odpowiedzieć, ale Wera mnie wyprzedziła.
- Jasne, jak dla mnie bomba. Prawda, Adżinka? - Zerknęła na mnie. Przez chwilę milczałam, ale kiedy przyjaciółka kopnęła mnie lekko pod stołem, pokiwałam głowa i uśmiechnęłam się szeroko.
- W takim razie jutro zapraszamy was do siebie! - Liam uśmiechnął się szeroko.
- Musze posprzątać. - odezwał się Blondynek, a Harry pokiwał głową.
- Ja też. - dodał po chwili, na co Louis wyszczerzył się w szerokim uśmiechu.
- Oni zawsze sprzątają, kiedy mają przyjść dziewczyny, które im sie podobają. - Reakcja na słowa Lou przy stole była następująca: Wera uśmiechnęła się szeroko, ja uniosłam obie brwi i zakryłam usta ręką, aby się nie zaśmiać, Liam zaczął krztusić się shakem, który zamówił sobie w międzyczasie, Zayn klepał go po plecach, śmiejąc się przy tym cicho, Lou siedział z zadowoloną miną, lustrując wzrokiem Nialla, który tak jak i Harry zmarszczył brwi i skrzyżował dłonie na piersi, jak obrażone małe dziecko. Dopiero po chwili  Harry się odezwał.
- Zabije cie Tomlinson. - na początku miał poważny wyraz twarzy, ale potem zaśmiał się i dołączyli do niego wszyscy.
- Kociaku, nie złość się na mnie. - Louis zatrzepotał rzęsami i nachylił się nad uchem Harry'ego. Wyszeptał coś, przez co na ustach Loczka pojawił się nikły uśmieszek.
Jeszcze przez jakiś czas, siedzieliśmy gadając z chłopakami. Pytali nas dosłownie o wszystko. O ulubioną muzykę, filmy, piosenkarza i aktora. Co lubimy jeść a czego nie. Czasem któremuś z nich tak całkiem przypadkiem wymsknęło się, że Niall bardzo lubi Werkę, albo Harry mnie. Dowiedziałyśmy się też, że chłopcy planują koncert w Polsce, więc kiedy wyjedziemy, oni przyjadą do nas i spotkają się z nami po koncercie. Raczej wydawało mi się, że do tego czasu już dawno o nas zapomną. Chociaż kto wie, co to będzie? Może los się do nas uśmiechnie? Tego dowiemy się już wkrótce, a jak na razie zapowiada się naprawdę wspaniała przygoda. Byłyśmy tu dopiero dziesięć dni, a połowę z nich spędziłyśmy z naszymi idolami i na tym miało się nie skończyć.  Czy może być lepiej?


---
Autorka. Pisząc o beznadziejnych opowiadaniach 11 latek, nie chciałam nikogo urazić ani niemiałam nikogo konkretnego na myśli. :)
Komentujcie! :D




 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 4.

Poczułam na sobie jakiś ciężar i otworzyłam powieki. To Wera próbując mnie obudzić, uwaliła się na mnie z zadowolonym uśmiechem.
- Adżi, poznałyśmy One Direction! Rozumiesz?! Naszych mężów, poznałyśmy ich! - Zaczęła potrzasac mnie za ramiona, cały czas się śmiejąc. Nie zdziwiła mnie jej reakcja ani zachowanie, ale bardziej to, że wstała wcześniej ode mnie i to drugi dzień pod rząd. Otworzyłam szeroko oczy i zrzuciłam z siebie przyjaciółkę, wyszczerzyłam się.
- Wiem i poznałam Harry'ego. Byłam tak blisko niego, tak przycisnęłam go do tego auta, był tak blisko, mm. - Mruknęłam pod nosem i cicho się zaśmiałam.
- Zboczeniec! - Weronika pacnęła mnie poduszką i zaśmiała się. Wywlekłam się z łóżka i usiadłam na jego brzegu.
- To co dziś robimy? Zakupy, rolki, czy może bezcelowe szlajanie się po mieście, poszukiwanie Milkshake'a i obczajanie niezłych ciasteczek?  - Potarłam dłonią o dłoń, a z każdym następnym słowem mój uśmiech stawał się coraz szerszy. Wera pokiwała głową z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Good idea! - pstryknęła palcami i podbiegła do szafy, w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiaj. Ja wolałam cierpliwie poczekać, bo Wera zajmowała całą garderobę, gdy tylko czegoś szukała. Kiedy już wybrała to co chciała założyć, poszła do łazienki, gdzie zaczęła się szykować. Ja na dzisiaj miałam w planach ubranie się w moje ukochane spodnie z motywem amerykańskiej flagi, a do tego biała koszulka na ramionka i czarne trampki.  Nie chciałam czekać zanim moja przyjaciółka wyjdzie z łazienki, więc przebrałam się w pokoju. Gdy wyszła, poszłam się w miarę ogarnąć, a już po kilku minutach siedziałam na dole w kuchni, zajadając się pysznymi tostami, które zostawiła nam ciocia. (...)
Spacerowałyśmy ulicami Londynu, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu baru Milkshake. Bardzo chciałyśmy spróbować shake stworzonego przez chłopaków z One Direction, a poza tym podobno oni często tam bywali, więc miałyśmy nadzieję, że może właśnie tam ich spotkamy. Wera westchnęła.
- Nie no Adżinek ja już nie mam siły, tu nigdzie nie ma tego baru. Zeszłyśmy już chyba całe miasto! - Zaczęła gestykulować rękami i wykrzywiła wargi w podkówkę. Pokręciłam głową z dezaprobatą i nie komentując słów przyjaciółki, ruszyłam dalej przed siebie. W końcu i ja miałam dość. Ile można łazić po mieście, szukając jakiegoś baru? Na dodatek nie byłam pewna, czy trafimy potem do domu. Przystanęłam przed dużym marketem i wskazałam na niego ruchem głowy.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodna. Idziemy coś kupić? - zmrużyłam oczy.
- Głupio pytasz, przecież ja jestem zawsze głodna. - Wera zaśmiała się i pociągneła mnie za nadgarstek w stronę wejścia do budynku.
Buszowałyśmy pomiędzy półkami. Oczywiście zanim wybrałyśmy cokolwiek do jedzenia, musiałyśmy przejść pomiędzy wszystkimi regałami. Przymierzałam kapelusze, a Wera okulary przeciw słoneczne, śmiałyśmy się, wygłupiałyśmy  i tak minęło nam jakieś piętnaście minut. 
Skierowałam kroki w stronę działu z jedzeniem.Wera jak zawsze gdy przechodziłyśmy obok działu z warzywami, musiała wziąć ogórka i mi nim przywalić. Do tej pory nie wiedziałam czemu tak robi, ale to tylko Wera. Stanęłyśmy przed półką z chipsami i zaczęłyśmy debatować nad tym, jaki smak wybrać. Ja chciałam paprykowe, ona solone, a gdy ja zgodziłam się na solone, Werze zachciało się paprykowych. Zdecydowałyśmy, że weźmiemy dwie paczki. Kiedy Wera sięgała z góry chipsy, z boku dobiegł nas jakiś wesoły okrzyk.
- Patrzcie, to ja w damskiej wersji! - Zaśmiał się chłopak, który to wypowiedział. Po słowach mogłam domyślić się, że to Louis Tomlinson, ten sam, którego poznałam wczoraj. Ten sam, którego zawsze podziwiałam na zdjęciach i wzdychałam, widząc jego zgrabny tyłek.  Obróciłam głowę i dostrzegłam przed sobą chłopaka, wskazującego na nas palcem. Za nim stał Zayn, który się śmiał i szczerzący się Liam. Niall zajęty był wybieraniem ciastek, a Harry'ego nie dostrzegłam. Zasmucił mnie ten fakt. Wera uszczypnęła mnie w bok i bardzo cicho pisnęła. Od razu wbiła wzrok w Nialla i ruszyła w stronę chłopaków. "Skąd ona ma nagle w sobie tyle odwagi?" pomyślałam, wzdychając i ruszając niepewnie za nią. Gdy tylko się zbliżyłam, Lou przytulil mnie i zaśmiał się wesoło.
- Cześć, jak sie ma mój sobowtór? - Uniósł brwi. Reszta chłopaków też nas poprzytulała, co mnie zdziwiło, bo praktycznie ich nie znałam. Gdyby nie to, że staranowałam Loczka na rolkach, mogłybyśmy ich wcale nie poznać.
Wera stanęła obok Nialla i przyglądała się kolorowym pudełeczkom z ciastkami.
- Moje ulubione. - Uśmiechnął się Blondynek, wskazując na paczkę Lays'ów, które Wera trzymała w dłoni. Posłała mu szeroki uśmiech i wróciła do wybierania ciastek. Wymieniała swoje uwagi z chłopakiem, na temat tego, które są najlepsze i że powinien spróbować polskich ciasteczek, których niestety tu nie ma.
Zerknęłam na nią kątem oka, a na moich wargach pojawił się czuły uśmiech.
- Dzisiaj dobrze, a co u was? - Uśmiechnęłam się, zerkając na każdego po kolei.
- Fantastycznie. - odezwał się Zayn. - Tylko zgubiliśmy gdzieś Harry'ego. - spojrzał na mnie i uśmiechnął się znacząco. Przez chwile miałam wrażenie, że wie jak bardzo kocham tego Loczka i ile radości sprawiło mi to wczorajsze zderzenie.
- Słuchajcie, chłopaki, ciekawe czy spotkamy jeszcze te dziewczyny, co poznaliśmy wczoraj? - zza zakrętu wyszedł Harry, z wózkiem wyładowanym różnego rodzaju jedzeniem i napojami. Wpatrywał się w wózek, więc chyba nas nie zauważył. Chłopaki wybuchli śmiechem. - No co? - Podniósł wzrok i zatrzymał go na Werce, a potem na mnie i uśmiechnął się szeroko. Wera cicho zachichotała i równocześnie z Niallem odwróciła się w naszą stronę. Blondynek też szeroko się uśmiechał, a Harry najwyraźniej speszył się tym wszystkim, chociaż podobno nie można było go nazwać osobą wstydliwą. - Cześć. - Zostawił wózek i podszedł do mnie, przytulając mnie na powitanie i to samo zrobił z Werą. Podparł się jedną ręką o wózek i skrzyżował nogi. Wyglądał przy tym wspaniale, miałam ochotę podejść do niego i go przytulić, tak idealnie stał, a poza tym to idealna okazja.
Lou był widocznie rozbawiony całą sytuacją, widać było że ledwo powstrzymuje się od śmiechu, ale w końcu nie wytrzymał, a wszyscy mu zawtórowali. Niall podszedł do Loczka i poklepał go po ramieniu, z rozbawioną miną.
- Brawo. - zaśmiał się i dorzucił do koszyka paczkę ciasteczek.
Zaczęliśmy rozmawiać, chłopcy opowiadali jakieś dowcipy. Czasem nie zrozumiałam jakiegoś słowa, ale im dłużej z nimi przebywałam, tym łatwiej było mi posługiwać się językiem.
Wspólnie łaziliśmy po sklepie, wygłupiając się. Wera co chwila szturchała mnie, abym spojrzała na Harry'ego,który podobno też mi się przyglądał - jednak mi brakowało odwagi, więc zerkałam tylko wtedy, gdy miałam pewność że nie patrzy.
Zapłaciłyśmy za zakupy i razem z chłopakami opuściłyśmy sklep. Louis i Zayn zapakowali zakupy do bagażnika ich auta.
Nie chciałam się z nimi żegnać, nawet takie krótkie chwile spędzone z nimi były dla mnie czymś wyjątkowym, wspaniałym i dawały mi naprawdę wiele radości. Mnóstwo dziewczyn dałoby wszystko, żeby teraz znaleźć się na naszym miejscu. Żadnymi słowami w żadnym języku nie mogłam opisać tego, jak wielkie szczęście nas trafiło i jak bardzo zadowolona byłam z tego wszystkiego.
Wera dobrze dogadywała się z Niallem, zaczęła nawet coraz odważniej posługiwać się językiem angielskim i szło jej to naprawdę dobrze, co zresztą Blondyn powtórzył jej kilka razy. Niestety musieliśmy się pożegnać. Harry po raz kolejny powiedział, że jeszcze się spotkamy. Westchnęłam i pomachałam do odjeżdżającego samochodu.
" I znów nie mam gwarancji, że  was zobaczę. " - westchnęłam, otwierając paczkę solonych Lays'ów. Moja przyjaciółka cały czas stała, szczerząc się. Skierowałyśmy się w drogę powrotną, która minęła nam jak zazwyczaj na rozmowie o One Direction.

--
Autorka. Dziekuję za komentarze. Jest ich niewiele, ale cieszę się, że ktoś to czyta. Poza tym w trzy dni dobiliśmy do ponad 300 wyswietleń bloga. Świetnie!

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział 3

Scenariusz kolejnego poranka był taki sam jak i poprzedni, jednak tym razem wstałyśmy trochę później.  Tym razem to Wera mnie wyciągała z łóżka. Chwyciła mnie za kostkę i zaczęła ciągnąć.
- Adżi ty krowo, wstawaj. - śmiała się cicho, nadal ciągnąc moją nogę.
Wynurzyłam głowę spod kołdry i wytknęłam jej język. Chwyciłam za poduszkę, a moja przyjaciółka zaraz nią oberwała. Niechętnie podniosłam się z łóżka i zwlekłam się na dół, gdzie zjadłyśmy śniadanie.
Dzisiaj był dzień na rolki. Tak dużo szybciej przejdziemy Londyn, a w torbach będziemy miały w razie czego buty na zmianę.
Wcisnęłam się w czerwone spodnie i białą koszulkę z trzy-czawrtym rękawem, w czarne, wąskie paski. Wyglądałam teraz jak damska wersja Louisa Tomlinsona, ale lubiłam się tak ubierać. Wera tym razem zrezygnowała z obcisłego sweterka i włożyła na siebie fioletową, trochę luźną bluzę. Na nos założyłyśmy Raybany, zakupione rok wcześniej w Albanii i wyszłyśmy.
- To jedziemy podbijać Londyn. - wypowiedziała radosnym tonem blondynka i wyjechała z podwórka na ulicę. Ruszyłyśmy w tym samym kierunku co wczoraj. Dawno nie jeździłam na rolkach, przez co na początku wychodziło mi to pokracznie, dopiero po kilkunastu minutach jazdy opanowałam tą sztukę ponownie.
Zupełnie zapomniałyśmy, że po drodze musimy podjechać pod górę, a potem czeka nas ostry zjazd w dół. Kiedy udało nam się dojechać na górę, stanęłam, szybko oddychając.
- Przyda się zrzucić jeszcze kilka kilogramów. - Odetchnęłam, a Wera mocno szturchnęła moje ramię i skarciła mnie spojrzeniem. - No co? - Wywróciłam oczami, a Wera spojrzała na mnie tak, jakby chciała powiedzieć "dobrze wiesz, ty debilu". Zaśmiałam się.
- Jedziemy? - blondynka kiwnęła głową w dół. Zmrużyłam oczy, cóż, jeśli chciałyśmy dojechać do miejsca, gdzie wczoraj skończyłyśmy wycieczkę, musiałyśmy zjechać - innej drogi nie znałyśmy, a wolałam nie ryzykować. Skinęłam głową i ruszyłam w dół.  Wera patrzyła cały czas pod nogi, czasem tylko zerkając przed siebie, aby sprawdzić czy na drodze nie ma jakiejś przeszkody, jednak ja patrzyłam cały czas przed siebie. W końcu zjazd stawał się coraz łagodniejszy, ale my nadal byłyśmy strasznie rozpędzone. Spojrzałam na kilku chłopaków, od których właśnie odeszły dwie, chyba bardzo szczęśliwe dziewczyny. "Ta miłość" pomyślałam i zaśmiałam się, nie spuszczajśc wzroku z chłopaków. Jednak coś mi tu nie pasowało, jeden blondyn, jeden brunet  i trzech chłopaków o ciemnych blond włosach. Czerwone spodnie, koszulka w paski, bejsbolówka, koszula w kratę, bluza, marynarka, conversy, sneakersy. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę kto właściwie jest przed nami, a kolana mi zmiękły. Nawet nie mogłam wydobyć z siebie słowa, aby pokazać to Werze. Ciągle zbliżałam się do nich, nie kontrolowałam juz nawet mojej jazdy, po prostu byłam w głębokim szoku. Loczek odwrócił się w nasza stronę i przez chwilę przyglądał się, a potem szturchnął w ramię chłopaka w czerwonych spodniach i niby dyskretnie kiwnął głową w nasza stronę. Byłyśmy coraz bliżej, zdaje siś, ze Wera jeszcze ich nie zauważyła, albo była w tak samo głębokim szoku jak i ja.  Dziesięć metrów, dziewięć, osiem, siedem a ja nadal nie hamowałam. Sześć, pięć, cztery. Jechałam wprost na nich, jednak nie starali sie uciekać. Trzy dwa, jeden i bum. Wjechałam prosto w Loczka i przycisnęłam go do boku samochodu, a ten wyszczerzył sie i zaśmiał. Stałam przez moment wpatrując się w jego twarz, miałam ochotę dotknąć jego policzka by sprawdzić, czy na pewno jest ciepły i prawdziwy. Z "transu" wyciągnął mnie dopiero krzyk Wery.
- O matko! - zakryła twarz dłońmi i podjechała w naszym kierunku. Miała problemy z wyhamowaniem, przez co zatrzymała się dopiero na mnie, a raczej na moich plecach. Reszta chłopaków przez cały czas się śmiała, a ja obserwowałam rozbawioną minę chłopaka, którego dociskałam do auta. Odsunęłam się na bok i wciąż trochę oszołomiona rozchyliłam usta by coś powiedzieć.
- Przepr.. - zaczęłam. "Przecież oni nie rozumieją Polskiego, debilu. " pomyślałam i potrzasnełam głową. - I'm so sorry. - Tylko na tyle było mnie stać. Wera wpatrywała się w Nialla jak w obrazek i chyba to zauważył, bo też na nią zerkał z nieśmiałym uśmiechem.  Loczek odsunął się od auta i poprawił swoją marynarkę. Uśmiechnął się, przenosząc na mnie wzrok.
- Jestem Harry. - przedstawił się, oczywiście po angielsku i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja myślałam, że padnę na zawał. Wiedziałam, że chłopak ma powalający uśmiech, jednak na żywo wyglądał sto razy lepiej niż na zdjęciach. Zabrakło mi języka w gębie. Nie dosyć, że miałam przełamać swoją obawę, przed mówieniem w języku angielskim, to jeszcze pierwszą osobą, z którą miałam rozmawiać, był Harry Styles z One Direction. Wyciągnęłam dłoń i uścisnęłam ciepłą rękę chłopaka, zdając sobie sprawę, że moje przemyślenia tak naprawdę trwały tylko ułamek sekundy.
- Ja jestem Ada. - słysząc moje imię, chłopak uniósł brew.
- Ada? - niezdarnie powtórzył moje imię, marszcząc przy tym brwi. - Nigdy nie słyszałem takiego imienia. - Dokładnie wsłuchiwałam się w jego słowa, aby wszystko zrozumieć i móc w miarę szybko odpowiedzieć.
- To Polskie imię. Jestem tu na wakacjach z przyjaciółką. - Odwróciłam głowę w stronę Wery, która teraz przeniosła wzrok na nas i uśmiechnęła się szeroko. Harry chciał jeszcze coś powiedzieć, ale pomiędzy nas wcisnął się Louis i zaczął mi się przyglądać z poważnym wyrazem twarzy.
- Jakbym widział siebie! - wykrzyknął i zaśmiał się, nadal mi się przyglądając, a chłopcy zawtórowali mu ze śmiechem. Obszedł mnie dookoła i stanął z boku, nadal mi się przyglądając. Z tyłu słyszałam cichy śmiech Wery. Byłam zakłopotana tą sytuacją, a sami oni wprawiali mnie z oszołomienie. - Tak, to na pewno ja w damskiej wersji! - Parsknął śmiechem, a z ust chłopaków wydobyło się ciche " Looouuuis..".  Chłopak podszedł do mnie i objął mnie ramieniem, spojrzał na Harry'ego z zadowoloną miną. - I jak, podoba ci się mój sobowtór?
Bałam się odpowiedzi chłopaka, bo przecież nie byłam zachwycająco piękna, ani szczupła. Loczek pokiwał głową z zadowoloną miną i wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Chłopcy przedstawili nam się po kolei. Powiedziałyśmy, że nasz angielski nie jest najlepszy i poprosiłyśmy, aby mówili powoli i wyraźnie, abyśmy wszystko zrozumiały. Na szczęście poradziłyśmy sobie idealnie. Zapytali nas jeszcze o kilka rzeczy, ale po chwili z budynku po naszej lewej stronie wyszedł jakiś mężczyzna, powiedział do chłopaków, że muszą jechać, a oni westchnęli. Odsunęłam się na bok razem z Werą i scisnęłam jej dłoń, chyba najmocniej jak potrafiłam, przez co blondynka cicho syknęła, jednak nie przestawała się uśmiechać.
Zayn, wsiadając do samochodu, uśmiechnął się do nas.
- Do zobaczenia! - Kiwnął głową, a zaraz zza niego głowę wychylił Louis, a za Louisem Harry.
- Do zobaczenia sobowtórze. - wyszczerzył się i schował, a Harry nadal nam się przyglądał.
- Właśnie, jeszcze się zobaczymy. - Loczek mrugnął. Zamknęli drzwi i odjechali. Gdy tylko auto zniknęło nam z pola widzenia, uszczypnęłam przyjaciółkę w ramię, a ona odskoczyła na bok.
- Ała! Oszalałaś? - Mrugnęła kilkakrotnie oczami.
- Jeny, czułaś to. Czyli to wszystko..- przerwałam na moment i otworzyłam szeroko oczy. - To wszystko było naprawdę! - Dodałam z większym entuzjazmem i niezdarnie okręciłam się wokół własnej osi. - Wera, spotkałyśmy One Direction, rozumiesz?! - chwyciłam przyjaciółkę za ramiona. Wera pokiwała głową i usmiechnęła się szeroko, a potem kilka razy podskoczyła, przez co wylądowała na ziemi. Parsknęłam śmiechem i podałam jej dłoń, by wstała.
- Adżi, oni powiedzieli, że się jeszcze zobaczymy! - zaczęła piszczeć i szczypać swoje policzki. Zacisnęłam warg w wąską linię i przyłożyłam dłonie do policzków. Jeszcze przez chwilę ekscytowałyśmy się, stojąc w miejscu, w którym przed chwilą stał samochód naszych "mężów". Ludzie patrzyli na nas jak na dwie wariatki, ale zupełnie nie zwracałyśmy na to uwagi, byłyśmy zbyt podekscytowane.
Chyba miałyśmy dość emocji jak na dzisiaj, więc postanowiłyśmy wrócić do domu. Przez całą droge układałyśmy historie, jak będzie wyglądało nasze kolejne spotkanie z nimi, a potem kolejne i kolejne.
Dotarłyśmy do domu. Oparłam się o płotek i spojrzałam na przyjaciółkę ze smutną minę.
- Wera, a jeśli ich już nie spotkamy? Nawet nie wzięłyśmy od nich autografów, ani nie zrobiłyśmy zdjęć! - Westchnęłam. Mimo, że Harry powiedział, że jeszcze się zobaczymy, przecież wcale tak nie musiało być. Jak niby mieliśmy się spotkać? Gdzie i kiedy?
- Nie pierdziel Adżinek! Spotkamy ich, zobaczysz! - dziewczyna uśmiechnęła sie i pociągnęła mnie za rękę do ogrodu, a następnie do domu. Pozbyłyśmy się rolek, weszłyśmy na górę, włączyłyśmy laptopa i od razu pochwaliłyśmy się dzisiejszą przygodą na twitterze.

------
Autorka. No to proszę, trzeci rozdzialik. :)

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 2


Obudziłyśmy się około dziesiątej rano, nie wiem czemu, ale zrobiłyśmy to prawie jednocześnie. Pełna energii podniosłam się z łóżka i przyjrzałam się zaspanej jeszcze przyjaciółce.
- Hej królewno, pobudka! Jesteśmy w Londynie, jemy i idziemy zwiedzać! Nie ma czasu na spanie! - Wyszczerzyłam się, a Wera jakby nagle dostała dawki adrenaliny, wyskoczyła z łóżka i podeszła do drzwi tanecznym krokiem.  Zaraz do niej dołączyłam. Odszukałyśmy kuchni. Z tego co zdążyłyśmy się zorientować,  cioci już nie było, ale zostawiła nam na kuchennym blacie małą karteczkę. "Jak będziecie głodne, pogrzebcie w lodówce, coś dobrego się znajdzie. Uważajcie na siebie, będę około 6. Good luck! ". Zgniotłam karteczkę i wyrzuciłam ja do kosza. Wera stała już pryz lodówce i przeglądała jej zawartość. Można było się tego spodziewać, ona jadła prawie przez cały czas, a była szczupła. Zazdrościłam jej tego. Stanęłam obok niej i sięgnęłam do lodówki po masło, szynkę, ser i pomidory.
- Jak dla mnie wystarczy. - Wera pokiwała głową. Przeszukałam szafki i wyjęłam z jednej dwa talerzyki i noże. Wera kroiła pomidora, a ja smarowałam chleb masłem i układałam składniki na kanapkach. Po kilku minutach nasze śniadanie było gotowe. W pośpiechu je zjadłyśmy.
- Adżi, a jak ich dzisiaj spotkamy?! O boże. - Zaśmiała się Wera i pobiegła na górę. Parsknęłam śmiechem, wypłukałam talerzyk i również poszłam na górę. Dziewczyna grzebała w szafie. Dołączyłam do niej. Wyciągnęłam z garderoby ciemne rurki i ulubioną malinową koszulkę. Werusinka założyła szare rurki, białą koszulkę i zielony sweterek. Kiedy byłyśmy gotowe, wzięłam klucze i wyszłyśmy. Stanęłyśmy przed domem.
- Ta.. - Rozejrzałam się i parsknęłam śmiechem. - Właściwie to w którą stronę my mamy iść? - Otworzyłam szeroko oczy a Wera pociągnęła mnie w prawo.
- Najwyżej wrócimy. - Uśmiechnęła się, a ja zmrużyłam oczy i sparaliżowałam ją spojrzeniem. "Najwyżej wrócimy"gorzej, jeśli zajdziemy tak daleko, że gdy wrócimy, nie będziemy miały siły iść dalej. Ruszyłyśmy przed siebie. Przez drogę śmiałyśmy się z tego, że możemy mówić co chcemy a i tak nas tu nie zrozumieją, ja opowiadałam super żart mojego taty i wspólnie wspominałyśmy zeszłoroczne wakacje w Albanii, które do tej pory wydawały się być tymi najlepszymi.
Szłyśmy w dobrym kierunku, bo stopniowo rządek domków jednorodzinnych zaczął zamieniać się w coraz większe zabudowania. Na szyi miałam zawieszony aparat i ciągle robiłam zdjęcia, Wera też padła moją ofiarą, przez co chwilę narzekała, jednak w końcu stwierdziła, że musimy mieć jakieś pamiątki. Zrobiłyśmy sobie nawet wspólne zdjęcie, które planowałyśmy wysłać Paulinie, Patrycji i Natalii na facebook'u gdy wrócimy do domu cioci.
W końcu dotarłyśmy do miasta. Odwiedziłyśmy kilka sklepów, oczywiście obkupiłyśmy się i wydałyśmy mnóstwo kasy, jednak miałyśmy spory zapas. Już od dawna wiedziałyśmy że tu przyjedziemy, więc zbierałyśmy, aby móc jak najwięcej kupić. Wera kupiła sobie kilka koszulek i bejsbolówkę z amerykańską flagą, a ja w końcu zakupiłam swoje upragnione od dawna spodnie, też z motywem flagi, a do tego seledynową bejsbolówkę. Wyszłyśmy ze sklepu w pełni zadowolone. Oczywiście nie obyło się bez kupowania pierdółek, bransoletek, kolczyków, pierścionków i jakiś gadżetów. Czasem przechodzący obok nas chłopcy, uśmiechali się, a my wtedy wybuchałyśmy śmiechem jak głupie - a zresztą nimi jesteśmy.
- Adżi, patrz jakie ciasio. Mmm, brałabym. - blondynka wskazała na chłopaka, który stał kilka metrów od nas. Spojrzałam na niego i wyszczerzyłam się.
- Naaa. - wydałam z siebie głupawy okrzyk, co nie uszło uwadze chłopaka. Na szczęście tylko się zaśmiał, a Wera wybuchła głośnym śmiechem. Potem przez drogę wypominała mi cały czas ten fakt. Niestety nie udało nam się odnaleźć Milkshake, ale przecież to dopiero pierwszy dzień - a przed nami jeszcze wspaniałe dwa miesiące.
Wróciłyśmy do domu po godzinie dwudziestej. Zrobiłyśmy niezłą rundkę po mieście, przez co teraz padałyśmy ze zmęczenia.
Ciocia powitała nas w progu i uśmiechnęła się nikle, widząc torby z zakupami.
- Chyba nie muszę pytać jak było. Jakbyście chciały, kolacja jest na stole. - Uniosła brwi i tak jak poprzedniego wieczoru zniknęła w pokoju. Rozebrałyśmy się z butów i od razu popędziłyśmy do kuchni. Byłyśmy strasznie głodne, więc podczas jedzenia nawet nie rozmawiałyśmy, co w naszym przypadku jest dziwne. Po skończonym posiłku, zabrałyśmy torby i udałyśmy się na górę. Obie przebrałyśmy się w coś wygodnego i postanowiłyśmy zsunąć nasze łóżka. Wzięłam laptopa, położyłam się na łóżku a zaraz obok mnie znalazła się Weronika. Weszłyśmy na twittera, w nasze oczy rzucił się od razu wpis Liama, który napisał, że siedzi z chłopakami w domu, jedzą i oglądają stare komedie. Wera westchnęła.
- Czemu nas tam nie może z nimi być?! Nie rozumiem. - Zaśmiała się. Włączyłyśmy skype, gdzie czekały na nas już Paulina, Natala i Patrycja. Porozmawiałyśmy z nimi ponad godzinę, opowiadając o wszystkich "ciasiach" jakie widziałyśmy, przez kamerkę pokazałyśmy nasze zakupy, aż w końcu zachciało nam się spać.
Wpatrywałam się w sufit, leżąc na łóżku. Wykręciłam głowę w stronę dziewczyny, ona tez jeszcze nie spała.
- Pomyśl, że oni gdzieś tu są. Gdzieś niedaleko, tak blisko.. - Wera obróciła się na bok i zrobiła rozmarzoną minę.
- Czekają na nas, mówię ci to! - Zaśmiałyśmy się równocześnie. Rozmawiałyśmy jeszcze kilka minut, a kiedy zapadła cisza, obie szybko usnęłyśmy.

--
Autorka. Pierwsze rozdziały są nudne - chociaż może wszystkie takie są, ale potem akcja się rozkręci. :D

Rozdział 1


Lot dłużył się strasznie, mimo, że to tylko 3 godziny. Obie byłyśmy podekscytowane, bo zawsze marzyłyśmy, aby wyjechać do Londynu, więc żadna z nas nie mogła usnąć. Siedziałyśmy, wygladając za okno, puki było jeszcze widno, podziwiałyśmy chmury. Kiedy tylko na zewnątrz zapanował mrok, zaczełyśmy grać w wisielca i rozmawiać, co będziemy robić w Londynie.
- Wiesz co.. - zaczeła Wera, z uśmiechem na twarzy i z radosnymi iskierkami w oczach. Widać, że była naprawdę szczęśliwa, przez co ja czułam sie jeszcze bardziej zadowolona. Cieszyłam się, że mogłam sprawić jej przyjemność tym, że właśnie ją zabrałam do Londynu, chociaż to był trudny wybór. Nie chciałam zranić żadnej z moich czterech przyjaciółek, a miejsce miałam tylko jedno. Ciężko było odrzucić Patrycję, Natalię czy Paulinę, bo każda z nich tak samo bardzo chciała jechać, jednak stwierdziłam, ze Wera będzie najodpowiedniejsza osobą. Wiedziałam, że kocha chłopców z One Direction tak samo mocno jak ja, a cały czas żyłam nadzieją, że przez te dwa miesiące, które spędzimy w Londynie, gdzieś ich zobaczymy, a może nawet zdobędziemy autografy. -  Nie wiem, co zrobiłabym gdybym ich tam spotkała. - Wyszczerzyła się Wera i rozłożyła ręce. - Chyba bym oszalała ze szczęścia, zaczeła skakać, piszczeć.. - Westchnęła. - Chociaż nie, oni tego nie lubią. - zaśmiała się melodyjnie. Można powiedzieć, że wiedziałyśmy o nich wszystko. Ich ulubiony kolor, jakie lubią dziewczyny, imiona rodziców, dziadków, sióstr, jakie lubią ubrania i sklepy, dosłownie wszystko. - Chciałabym chociaż tak na chwilę, przytulić Nialla... - uśmiechnęła się czule i otuliła sama siebie ramionami, jakby tuliła kogoś do siebie. Pokiwałam głową.
- Wera, ja bym tam się chyba zesrała ze szczęścia! Zobaczyć chłopaków, przytulić ich i ten tyłek Lou..ah. - obie równocześnie się zaśmiałyśmy. Nie należę do cichych i grzecznych osóbek. Z tego co zawsze wypomina mi Wera, jestem strasznym zboczeńcem. Przygryzłam wargę. - Wera? - Zerknęłam na przyjaciółkę.
- Mhm? - uniosła brwi.
- Obiecaj, ze to będą najlepsze wakacje w naszym życiu, obkupimy się i poznamy chłopaków. - Chociaż to ostatnie wydawało się mało prawdopodobne, a nadzieja matką głupich jednak ja jej nie traciłam. Wera też. Dziewczyna pokiwała głową.
- Adżinek, będą. - Posłała mi szeroki uśmiech i ułożyłą głowę na moim ramieniu. Siedziałyśmy w milczeniu, ja układałam sobie w głowie scenariusz spotkania z chłopakami, moja przyjaciółka pewnie też.
W końcu pilot oznajmił, żeby zapiąć pasy bo podchodzimy do lądowania. Najpierw zrobił to po polsku, a potem angielsku. Obie w tm samym momencie rzuciłyśmy się do okna, a naszym oczom ukazał się piękny widok Londynu nocą. Moje podekscytowanie jeszcze bardziej wzrosło, a Wera szczerzyła się sama do siebie. Zapięłyśmy pasy i spokojnie czekałyśmy aż samolot dotknie podłoża.
Po piętnastu minutach byliśmy juz na ziemi. Zabrałam swój bagaż podręczny, chwyciłam Werę za rekę, aby sie nie zgubić i ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
Znalazłyśmy się na wielkiej hali, w której kręciło się mnóstwo osób, a dookoła było wiele różnych drzwi, przejść, bramek i innych, a wszystko było po angielsku. Moja znajomość tego języka była wystarczająca, aby się z kimś dogadać, przynajmniej na poziomie podstawowym, ale Wera ciągle marudziła, że na pewno nic nie zrozumie. Stałyśmy, rozglądając się, właściwie nie wiedziałyśmy gdzie miałyśmy się udać po nasze bagaże. To lotnisko było dużo większe niż to w Polsce. W końcu jakiś Polak, który leciał z nami, wskazał nam drogę, grzecznie podziękwałyśmy i posżłyśmy we wskazane miejsce. Odebralyśmy bagaże, a zaraz obok czekała na nas moja ciocia - siostra taty, u której miałyśmy mieszkać. Przywitała nas i wspólnie wyszłyśmy z budynku, a nastepnie wsiadłyśmy do taksówki, która miała nas zawieźć do domu cioci. Miała na imie Iza. Młoda, dwudziesto sześcio letnia kobieta, bardzo rozrywkowa i przemiła, więc nie obawiałam się żadnych spięć czy ograniczeń.
W drodze wyglądałyśmy przez okno samochodu, podziwiając przeróżne wystawy sklepowe i obiecywałyśmy sobie, że kiedyś tu przyjdziemy.
Dotarłyśmy na miejsce. Przyjrzałam się małemu, jasno żółtemu domkowi  z delikatnym uśmiechem na twarzy.  Iza stanęła obok mnie.
- Będziecie miały całą górę dla siebie. - Uśmiechnęła się i otworzyła furtkę. Wera uśmiechnęła się i zaraz za mną weszła do środka.
Domek wcale nie był taki mały jaki się wydawał z zewnątrz, był wręcz bardzo duży. Zdjełam buty, a kurtkę odwiesiłam na wieszaku, to samo uczyniła moja przyjaciółka.
- Idzcie na górę, myśle, że nie musze wam niczego pokazywać, odnajdziecie się, a ja musze się położyć, bo jutro wczesniej wstaję. ZOstawię wam klucze, tylko sie nie zgubcie w mieście, bo przypuszczam, że pójdziecie. - Ciocia mrugnęła do nas i zniknęła w pokoju. Weszłyśmy na górę po drewnianych schodkach, targając za sobą bagaże. Otworzyłam pierwsyz pokój z brzegu. Ściany były blado czerwone, gdzieś w kącie wisiała flaga Wielkiej Brytanii, a na ścianie było kilkanaście zdjęć jakiś miejsc w Londynie, a między innymi London Eye. Po prawej stronie obok siebie stały dwa łózka, jak przypuszczałam, właśnie tu miałyśmy spać. W pokoju była jeszcze jakaś półka, biurko, telewizor i komputer, który jak ciocia wczesniej zapowiedziała - był do naszej dyspozycji. Po lewo, znajdowały się drzwi, a nawet dwie sztuki, tyle że jedne były rozsuwane na boki i czarne, a drugie normalne, w kolorze ciemny brąz. Podeszłam do tych czarnych i rozsunęłam je, a naszym oczom ukazała się garderoba. Może niezbyt duża, ale zawsze coś, a do tego pusta. Wera od razu pociągnęła w jej stronę sowja walizke i zaczeła rozpakowywać ubrania, buty i inne pierdoły, które zabrała. Wzięłyśmy nawet rolki, aby móc pojeździć po Londynie. Za drugimi drzwiami była nasza łazienka.
- Jest idealnie! - Podeszłam do łóżka i opadłam na nie. Cicho westchnęłam, przetarłam oczy, rozmazując przy tym trochę tuszu. - Czuję, że będzie naprawde wspaniale. (...) Rozpakowałyśmy ubrania, kosmetyki, wzięłyśmy prysznic i położyłyśmy się w łóżkach. Jutro czeka nas pełen wrażeń dzień, więc musiałyśmy być wyspane. Niedługo po tym jak weszłyśmy do łóżek, spałyśmy jak aniołki.

---
Autorka. No i jest pierwszy rozdział, mam nadzieje, że nie pousypiacie mi przed komputerem. :3



Prolog


Nie mogłam się doczekać tego dnia. To właśnie dzisiaj miałam wyjechać razem z Werusią do Londynu, na najlepsze wakacje w moim życiu. Nie dosyć że Anglia, bez rodziców, to jeszcze Londyn - miasto pięciu naszych mężów, którzy aktualnie byli w domu. Energia mnie rozpierała. Chodziłam z kąta w kąt nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu razem z Werą wsiadziemy do samolotu. Cały czas żyłam nadzieją, że gdzieś ich tam zobacze. Chociaż na chwilę, na ułamek sekundy pragnęłam na nich popatrzeć. A przytulanie to już inna sprawa. Wreszcie nadeszła upragniona chwila. Razem z tatą podjechalimy pod dom mojej przyjaciółki, aby zabrać ją na lotnisko. W samochodzie nic nie mówiłyśmy, obie byłysmy maksymalnie podekscytowane. Dopiero na lotnisku wymieniłyśmy kilka zdań, a raczej pisków. Do tej pory zastanawiałam się jakim cudem rodzice puścili mnie do Londynu, samemu w wieku siedemnastu lat? Wiedziałam, że ciocia, siostra mojego taty, u której miałyśmy mieszkać, da nam dużo luzu. Sama była młoda i lubiła sie bawić. Jednak pozwolili, chyba sami nie zdawali sobie sprawy co my będziemy tam wyprawiać. Znając mnie i Werę, ciągle będziemy latać po sklepach, kupować i wydawac pieniądze na bzdety. Odwiedzimy Milkshake, żeby spróbować shake One Direction i łazić bezcelowo po ulicach, nabijajac się z ludzi i licząc, ze ich spotkamy..


----
Autorka. Mam nadzieję, że się spodoba. :)


Zapowiedź.

Cześć i czołem!
Szczerze mówiąc nie wiem po co założyłam tego bloga, skoro nikt nie wyraził chęci na czytanie mojego opowiadania. Jednak stwierdziłam, że może kiedyś jakaś duszyczka wpadnie i przeczyta moje wypociny, a może to nawet skomentuje. Tak, nadzieja matką głupich, ale cóż, ja ją nadal mam. :)
Będę się starała dodawać nowe rozdziały około dwóch razy w tygodniu, o ile będę miała czas na ich napisanie i pozwoli mi na to moja 'wena twórcza' której niestety czasem mi brak. Nie jestem profesjonalną pisarką, nawet nie umiem pisać i pewnie robię masę błędów językowych, więc prosze o wyrozumiałość. Pisze, bo lubię. :)
Jeśli chodzi o treść mojego opowiadania, jak łatwo się domyślić, będzie ono o One Direction, jak milion innych, dużo lepszych opowiadań. Niektóre fakty biorę z mojego realnego życia, a w sumie będzie to opowieść o moim spotkaniu z chłopakami, które się nie dobyło, tak dla jasności. 
Zatem pojawi się tu niedługo prolog i pierwszy rozdział mojego opowiadania. A jeśli pojawią się jakieś pierwsze komentarze (Uhuhu, marzenia. :D ) wrzucę kolejny.